rok i miejsce urodzenia: 4 maja 1889 w Jabłonce na Orawie
rok i miejsce śmierci: 31 lipca 1967 w Krakowie
Działalność:
Ksiądz, działacz niepodległościowy, publicysta. Podkomisarz Polskiej Komisji Likwidacyjnej na Orawie (1918–1919). Delegat na konferencję pokojową w Paryżu (1919). Członek Głównego Komitetu Plebiscytowego Spisko-Orawskiego. Senator II RP. Proboszcz parafii na Salwatorze i archiprezbiter Bazyliki Mariackiej w Krakowie. Podczas II wojny światowej zaangażowany w działalność ZWZ i AK.
Twórczość:
Ksiądz Ferdynand Machay współpracował z „Gazetą Podhalańską”, drukując w niej wiele artykułów o różnorodnej tematyce. Jeden z autorów pierwszej publikacji w polskiej gwarze orawskiej pt. „Co my za jedni?”. Ferdynand Machay wydał dwie powieści i kilka prac z zakresu problematyki społeczno-religijnej. Najpoczytniejszą jego książką była autobiograficzna opowieść pt. „Moja droga do Polski”, w której w sposób niewątpliwie subiektywny, ale szczery, przedstawił problemy narodowościowe na Orawie, kształtowanie się świadomości polskiej wśród inteligencji orawskiej oraz jej prace pośród ludu orawskiego. Natomiast druga jego książka „Honorni Orawiacy” jest typową pozycją regionalistyczną, daje dużo wiadomości o życiu, obyczajach i zwyczajach ówczesnych Orawian. Akcja dzieje się we wsi Polanka, a głównym wątkiem jest miłość biednej, ale pochodzącej ze starej szlachty orawskiej Marysi Babiogórskiej, do bogatego i urodziwego Andrzeja Ostrowskiego. Publikuje również „Gazdowie w Paryżu”, „Gazda Piotr Borowy”.
Redaktor naczelny krakowskiego tygodnika diecezjalnego „Dzwon Niedzielny” (1924−1929). Kwestii socjalnej poświęcił Machay kilkanaście książek i broszur, z których wymienić należy: Rozwiązanie sprawy społecznej w ramach Akcji Katolickiej (Poznań 1931), Dogmatyczne podstawy Akcji Katolickiej (tamże 1934) i Finansowe wskazówki Ewangelii (Lwów 1936). Po II wojnie światowej zakłada „Wydawnictwo Mariackie”. Autor rozpraw teologicznych.
Moja droga do Polski (fragment)
„Grunwald!… Kazanie Teodorowicza, Bandurskiego i liczne przemówienia na zgromadzeniach nakarmiły nareszcie mą głodną i spragnioną duszę! Tłumy wysłanników z całej Polski napasły moje ciekawe oczy swym widokiem! Nabożeństwo w kościele Mariackim i odśpiewane tam hymny „Boże coś Polskę” i „Boże Ojcze, Twoje dzieci”, rozgrzały moje zimne dotąd serce. Ach, to nabożeństwo! Co to była za doniosła chwila zrozumienia tych dwu słów „my w niewoli”! Stali przy mnie jakiś Polak z Wilna i ksiądz z Poznania. (…) Ja nie śpiewałem, bom ani nuty, ani słów nie umiał. Oglądałem się ukradkiem po kościele: wszyscy śpiewali. Zawstydziłem się bardzo, że ja nie mogę. (…) Z kościoła wyszedłem oszołomiony. Poznałem się z wieloma ludźmi. Kiedy mi mówili, że są z Królestwa, z Białej Rusi, z Polesia, z Podola, miałem chęć zapytać się, gdzie są te kraje i czy tam…